Płyta subskrypcyjna 9 > Muddy Waters Blues Band ‎– The Warsaw Session (II) Poljazz ‎– Z-SX 0635

Kilka słów na temat płyt Muddy Watersa.

Na dwóch płytach został utrwalony koncert z 22 października 1976 roku. Wtedy nagrywano wszystko co się działo w Sali kongresowej. Profesjonalna ekipa ma tam specjalne pomieszczenie studyjne z lewej strony widowni. Co potem się działo z tymi nagraniami to już inna sprawa. Ale nagrania powstawały zawsze. Część tych nagrań było wykorzystywane przez Polskie Nagrania do wydawania corocznych kronik dźwiękowych z festiwalu. W 1972 drugim roku pojawił się konkurent zainteresowany nagraniami z Sali Kongresowej. Początkowo mały klub zaczął się rozrastać i był coraz groźniejszy dla monopolisty. Jakby tego było mało, liliput znalazł świetny sposób na publikację nagrań pod swoim znakiem. I zaczął wydawać coraz więcej płyt. Zaczął narastać konflikt aż w połowie lat osiemdziesiątych PN zatrudniły Tomasza Tłuczkiewicza, prezesa PSJ i zwierzchnika Poljazzu, jako jednego z dyrektorów.

Mając w rękach taśmy, należało jakoś załatwić prawo do publikacji nagrań i dopiero wtedy można było tłoczyć płyty. W czasie trwającego festiwalu Jazz Jamboree ’76 zaproszono ar-tystę do restauracji na serdeczną kolację. Jazz Klubu Akwarium dopiero wkrótce miał otworzyć swoje podwoje. Po jego otwarciu było łatwo bo to wymagało przejścia na drugą stronę ulicy. Na górze i na dole spotykali się muzycy, managerowie i wszelcy animatorzy jazzowej sceny. Ale w październiku 76 jeszcze nie było Akwarium tylko kawiarnia Barbara. Nie ukrywam, ze było bardzo gościnnie. Było co zjeść i czym popić. PSJ nie bardzo miał czym płacić muzykom światowej sławy. Poza tym, że dolary były bardzo drogie, to i ich pozyskanie było trudne. Ale przy pomocy różnych sponsorów udawało się raz na jakiś czas za-praszać gwiazdy światowego formatu. W trakcie kolacji zaproponowano Muddy Watersowi podpisanie zgody na publikację nagrań. Płyty miały być rozprowadzane w zamkniętym kręgu członków klubu i być w pełni zewidencjonowane (to był właśnie ten, zgodny z prawem, sposób.

Udało się zdobyć podpis i płyty ujrzały światło dzienne. Cieszyły się ogromnym powodzeniem wśród subskrybentów. Otrzymały numery: Z-SX 0634 i Z-SX 0635. Płyty były kolportowane w białych okładkach z gramofonem z przodu i miastem z tyłu. Żadnych napisów dotyczących programu płyt nie było. Ale wszelkie dane dyskograficzne, tracklista, zdjęcia i tekst zostały umieszczone na dwu specjalnych wkładkach do płyt. Były trochę mniejsze od okładki po to żeby można było je schować do środka razem z płytą. Jedna była w kolorze zielonym, druga była granatowa. Jakość druku nie była najlepsza ale cieszyliśmy się i z tego. Kiedy już w magazynie zabrakło płyt zaczęły się kłopoty. Dostaliśmy list z USA via ambasada, od managera Muddy Watersa i Sarah Vaughn. Żądał ukarania winnych wydania płyt i zniszczenia tych co jeszcze pozostały. Było dużo nerwów ale posiadaliśmy stosowny dokument z podpisem. Wysłane zostało do ambasady USA obfite i grzeczne wyjaśnienie z kopią podpisanej zgody. Sprawa uległa załagodzeniu. Kiedy Pronit miał możliwości produkcyjne, sporne płyty zostały dotłoczone i kolejni szczęśliwcy mogli się cieszyć znakomitą muzyką.

W latach osiemdziesiątych skierowano część klubowych tytułów do ogólnodostępnej sprzedaży. Wtedy to płyty dostały nowe okładki ( Muddy Waters miał biały kubek z trawą i kamiennym słupkiem w środku). Numeracja pozostała ta sama z wyjątkiem Muddy Watersa. Teraz miały numery PSJ79 i PSJ 80. Dlaczego tak się stało? Nie wiem.

opracował : Jacek Karolak

P.S.

Podobno, jak pisze jeden z fanów na portalu winyl.net pierwsze okładki płyt Muddy Watersa z prefixem Z-SX  miał ręcznie robioną rozkładaną okładkę na 2 LP tzw. Gatefold  ze zwykłego białego papieru i napisy naniesione techniką tzw. letrasetu + doklejone małe czarno – białe zdjęcie Muddy’ego Watersa i pieczątka klubu płytowego PSJ.