1945 - ruszają polskie wytwórnie fono
W 1945 Odeon wydał 245 tytułów. Były to, podobnie jak płyta z numerem 1, ( N 45001 Orkiestra p/d Sielskiego: Polskie kwiaty cz.I / Polskie kwiaty cz.II ), dawne nagrania z zachowanych starych matryc. W 1946 ukazało się 11 nowych płyt (wszystkie matryce do nich powstały jesienią 1946 w poznańskiej Mewie, która posiadała swoje studio i sprzęt nagrywający). Pierwszy katalog nagrań, jakimi dysponowały Polskie Zakłady Fonograficzne „Odeon” ukazał się w 1946, kolejny – wydany w grudniu 1947 – obejmował ok. 250 pozycji (nowych i wznowień).
Założona pod koniec 1945 przez poznańskiego inżyniera chemika, Mieczysława Wejmana, Poznańska Fabryka Płyt Gramofonowych „Mewa”, pierwsza prywatna wytwórnia płytowa w powojennej Polsce wydawała płyty opatrzone dwoma rodzajami etykiet-naklejek: obok tych z muzyką popularną i znakiem graficznym „Mewy” ukazywały się także płyty pod znakiem Melodje, z nagraniami jazzu i muzyki poważnej.
W Warszawie w roku 1946 otworzył wytwórnię płytową Mieczysław Fogg. Wespół z Czesławem Porębskim zorganizował firmę Fogg-Records.
W 1946 uruchomiona została w Krakowie oficyna Gong, która szybko przeniosła swą siedzibę do Katowic.
Wydawać by się mogło, że wszystko zmierza ku dobremu, a polskie społeczeństwo wreszcie ma i kogo, i z czego słuchać. Ale sielanka trwała tylko kilka lat. Nastał rok 1950, kiedy nowa władza, już pewnie zadomowiona w Polsce, postanowiła ostatecznie rozprawić się z prywatną gospodarką. Wtedy też zlikwidowano Mewę, Fogg Records i Gong. Ale zaprzestanie produkcji to było zbyt mało. Postanowiono całkowicie zniszczyć 5-letni dorobek polskiej fonografii i całkowicie zatrzeć po nim ślady. Płyty już wytłoczone natychmiast wycofano ze sklepowych półek, a w zamykanych wytwórniach przeprowadzono gruntowne inspekcje. Najbardziej dostało się śląskiemu Gongowi. Jak pisał Filip Łobodziński:
„Wszystkie zalegające płyty i matryce perfidnie zniszczono i zadeptano, a szczątki szuflami zrzucano przez okno do podstawionej ciężarówki.”
Melomani, którzy przed reformą zdążyli zdobyć płyty prywatnych wytwórni, prędzej czy później i tak się ich pozbyli. Wszystko przez perfidny przepis, który zezwalał na zakup jednego nowego krążka jedynie po oddaniu dwóch starych. Nie da się policzyć, ile tysięcy egzemplarzy z utworami Marty Mirskiej, Fogga, ale też z unikatowymi jazzowymi nagraniami poszło na przemiał. Przy likwidacji Fogg Records zniszczono nawet wszystkie katalogi wydawnicze firmy. Dlatego nie dość, że większość nagrań przepadła, to jeszcze po części z nich nie pozostał nawet ślad na papierze.
Śmiało można powiedzieć, że pierwsze lata socjalizmu w Polsce równie mocno zniszczyły pewien sektor polskiej kultury, co cała II Wojna Światowa. Miejmy nadzieję, że był to ostatni taki przypadek w naszej historii.
żródło : https://www.psychosonda.pl/artykuly/jak-zniszczono-niezalezny-polski-przemysl-muzyczny